Słoik z wodą po malowaniu przy chlebaku, paleta na kuchence, pędzle w zlewie, sztaluga zastawiająca lodówkę… Tak w skrócie wyglądały kulisy malowania obrazów z 2020 r., a plany na 2021 są ambitne, co oznacza, że malarstwo zajmie mi jeszcze więcej miejsca niż dotychczas. Nagle coś pękło i powiedziałam: „Dość„.
Tak zaczęły się poszukiwania lokalu na pracownię artystyczną. Ku mojemu zdziwieniu ofert wynajmu w Łodzi jest naprawdę sporo, niestety większość jest przewidziana na biura, a nie artystyczne chlapanie farbą (również po ścianach). Mimo to odpisałam na 3 ogłoszenia, wyjaśniłam, o co mi chodzi, co zamierzam tam robić, etc. Na 2 z nich do tej pory zerowy feedback, a ten jeden jedyny feedback, który nadszedł, okazał się być strzałem w 10!
Tuż po przekroczeniu progu zaczęłam sobie wyobrażać, jak pomaluję ściany, gdzie postawię farby i jak widno wreszcie będę miała. Wszystko potoczyło się szybko i bardzo sprawnie.
Lokal jest w dobrym stanie, ale mogłam go nieco odświeżyć. Malowanie, porządki, nowa wykładzina, przewiezienie całego malarskiego majdanu i po niecałych 2 tygodniach pracownia jest gotowa! 🙂
Łódzkie tramwaje zobaczyły: na początek środki do czyszczenia. Potem łódzkie tramwaje zobaczyły drabinę. Następnie łódzkie tramwaje woziły moje pędzle. Ostatnie pojechały podobrazia.
A oto i ona.
Moja pracownia; atelier Lustkunst. ❤
Dzień 1.
Zakochałam się w tym oknie.Dzień 3.
Mała zmiana koloru.Dzień 7.
I większa zmiana podłogi.Dzień 7.
Ściana z upapranymi paletami. 🙂
To będzie twórczy rok.